Uczelnie na świecie w dobie pandemii - NAWA

Używamy plików cookies, aby pomóc w personalizacji treści, dostosowywać i analizować reklamy oraz zapewnić bezpieczne korzystanie ze strony. Kontynuując, wyrażasz zgodę na gromadzenie przez nas informacji. Szczegóły znajdziesz w zakładce: Polityka prywatności.

 

Testy na koronawirusa dla studentów i wykładowców, mniejsze grupy, zakazy spotkań czy nauka online - tak uczelnie na świecie próbują prowadzić zajęcia w nowym roku akademickim.

Kilkadziesiąt tysięcy studentów, wykładowców i pracowników amerykańskiego Boston University rozpoczęło nowy rok akademicki od testu na koronawirusa. Każdy, od studenta pierwszego roku po profesora, musi powtarzać badanie 1-2 razy w tygodniu. Stąd codziennie kilka tysięcy osób trafia do uczelnianego Laboratorium Testów Klinicznych na pobranie wymazu. Razem z wynikiem dostają identyfikator: czerwony - test jest pozytywny, nie mogą opuszczać miejsca zamieszkania, a pracownicy specjalnej jednostki sprawdzają, z kim z uczelni kontaktowali się w ostatnich dniach. Pomarańczowy - mieli bliski kontakt z osobą zarażoną koronawirusem i powinni pójść na kwarantannę. Zielony są zdrowi i mogą przebywać na terenie uczelni. Jednak nawet zielony identyfikator nie zwalnia jego posiadacza od obowiązku noszenia maski, ani od zakazu spotykania się w grupach większych niż 10 osób. Studenci, którzy złamią te zakazy, mogą być nawet wydaleni ze studiów. Na zajęciach maksymalna liczba osób w sali wynosi 18. Stąd większe grupy podzielono na mniejsze, a studenci mogą wybierać - czy chcą chodzić na zajęcia, czy wolą brać w nich udział online.

USA – zasady ustalają uniwersytety

Boston University wprowadził jedne z najbardziej restrykcyjnych programów ochrony przed koronawirusem. Mało która uczelnia zdecydowała się pójść taką drogą. Bo w tej kwestii w Ameryce panuje dowolność - każdy college i uniwersytet sam ustala zasady funkcjonowania w semestrze jesiennym. Według danych zebranych przez Davidson College z Północnej Karoliny na blisko 3 tysiące amerykańskich uczelni ponad 1300 wprowadziła nauczanie online jako jedyny lub główny model funkcjonowania. Na tryb tradycyjny,  w mniejszym lub większym zakresie, zdecydowało się około 900 szkół wyższych.

Niektóre uczelnie robiły testy na koronawirusa tylko przed rozpoczęciem roku akademickiego, inne powtarzają je regularnie, jeszcze inne każą studentom codziennie mierzyć temperaturę. Niektóre uczelnie ograniczają liczbę osób, które mogą mieszkać na kampusie, w innych kampusy są pełne. W jednym miejscu maseczki są obowiązkowe, w innych są ograniczenia w liczbie zgromadzonych osób, jeszcze gdzie indziej studenci muszą podpisać oświadczenia, że są świadomi narażania na zakażenie covid-19. Niektóre odsyłają studentów do domów, gdy w okolicy rośnie liczba zakażonych. Inne nie wypuszczają ich z kampusu.

Wielka Brytania - myj ręce i nie spotykaj się z innymi

W Wielkiej Brytanii szkoły wyższe były zamknięte od marca. We wrześniu po raz pierwszy pojawiło się na nich ponad 2 miliony studentów. Czy przemieszczanie się po kraju tak dużej masy młodych ludzi nie spowoduje rozsiania po kraju ognisk koronawirusa? To była główna obawa przeciwników szybkiego otwarcia uczelni.

Rząd w Londynie oraz lokalne władze wydały szereg zaleceń, jak tego uniknąć. Mowa jest w nich, m.in. o częstszym wietrzeniu pomieszczeń, dezynfekcji powierzchni, a przede wszystkim o ograniczeniu kontaktów towarzyskich i kwarantannie. Np. studenci w Szkocji mają zakaz organizowania przyjęć, spotkań, chodzenia do barów i restauracji. Relacje towarzyskie? Tylko z osobami, z którymi mieszkają w akademiku. W Walii spotykać się może do 30 osób, nawet mieszkających w różnych miejscach. Z kolei w Anglii obowiązuje "reguła sześciu" - spotkania tylko w grupach do 6 osób. A jeśli w w akademiku znajdzie się chory z symptomami COVID-19, wtedy wszyscy mieszkańcy muszą iść na 14-dniową kwarantannę, a kara za jej złamanie to nawet 10 tys. funtów.

Większość brytyjskich uczelni wprowadziło tryb mieszany - nauczanie jest zarówno w trybie stacjonarnym, jak i online, przy czym większy nacisk jest na to pierwsze. Online ma być raczej wyjątkiem niż regułą. Przynajmniej dopóki nie pojawią się przypadki koronawirusa. A te pojawiły się dość szybko. Już we wrześniu odnotowano je na około 40 uczelniach. Tym samym kilka uczelni przeniosło zajęcia do świata wirtualnego, a tysiące studentów zamknięto w akademikach na kwarantannie. Teraz uniwersytety i studenci zastanawiają się co dalej? Czy w wypadku zamknięcia uczelni można student może wrócić do domu? A może powinien zostać na uczelni? Czy z powodu zamknięcia uczelni czesne będzie mniejsze? I co z Bożym Narodzeniem? Czy będzie można jechać do domu na święta

Niemcy - przygotowania

Uniwersytety w Niemczech szykują się na drugą falę pandemii. Wprawdzie rok akademicki oficjalnie rozpoczął się 1 października, ale studenci mają pojawić się dopiero na początku listopada. Już teraz wiadomo, że większość uczelni wprowadzi nauczanie mieszane - część zajęć będzie online, część stacjonarnie. Obowiązkowe będą maseczki i utrzymanie dystansu 1,5 -2 metrów, a w pracowniach, stołówkach czy bibliotekach będzie mogło przebywać mniej ludzi. Ograniczenia są nawet, jeśli chodzi o liczbę osób, które mogą jednocześnie korzystać z pomieszczeń socjalnych, wind albo uczelnianych samochodów. Październik uniwersytety wykorzystują, aby przyzwyczaić się do nowego reżimu sanitarnego: zrobienie zapasów mydła, ręczników, przegląd wentylacji, rozmieszczenie na korytarzach środków dezynfekujących.

Francja - szybkie zmiany

Kiedy we wrześniu francuskie uczelnie rozpoczęły zajęcia, nie przyjmowały zbyt restrykcyjnych zaleceń - zajęcia miały wyglądać jak przed epidemią, obowiązkowe wprowadzono jednie maseczki i zalecono utrzymanie dystansu 1 metra. Jednak przy przepełnionych salach wykładowych, maseczki i przypominanie o częstym myciu rąk nie wystarczyło. Dziś według danych Santé publique, rządowej agencji ds. zdrowia, uczelnie oraz szkoły są głównymi ogniskami koronawirusa. Dopiero teraz uczelnie na szybko przechodzą w tryb online, wprowadzają ograniczenia w liczbie osób zgromadzonych w jednym miejscu, zakaz imprez czy zamykają wspólne pomieszczenia.  

Szwajcaria - jaka pandemia?

O koronawirusie można zapomnieć patrząc na Szwajcarię. Wprawdzie w kantonie Ticino, gdzie znaczna część studentów i wykładowców pochodzi z sąsiednich Włoch, uczelnie wprowadziły nauczanie hybrydowe: połowa zajęć jest online, połowa w trybie stacjonarnym. Należy utrzymywać dystans 1,5 metra, a gdy to jest niemożliwe, obowiązkowo nosić maseczkę. To jednak już na Uniwersytecie w Zurychu życie wygląda niemal jak w zeszłym semestrze jesiennym. Naukowcy wrócili do swoich biur, studenci do sal wykładowych, a osoby z zewnątrz mogą brać udział w wydarzeniach uczelnianych. O koronawirusie przypominają jedynie rozwieszone plakaty, obowiązek noszenia maseczek na korytarzach oraz zakaz podróży służbowych.

Zachęcamy do przeczytania artykułu, w którym przypominamy o najważniejszych zasadach obowiązujących w Polsce w czasie pandemii COVID-19. 

Zdjęcie: ©Rapeepat - stock.adobe.com.

Udostępnij