Gdyby pozwolić studentom mówić o lockdownie, jak wyglądałaby ich opowieść? To pytanie zastanowiło prof. Arkadiusza Guta z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu.
Wiosną zeszłego roku, dwa miesiące po wprowadzeniu z powodu pandemii ograniczeń w działaniu uczelni, prof. Arkadiusz Gut wraz ze swoimi studentami z Kognitywistyki UMK przebadali metodą narracyjną grupę 38 osób, które opuściły uczelnie, wróciły do rodzinnych domów i stamtąd studiowały online.
Badani nie wypełniali ankiet ani długich kwestionariuszy. O swoim życiu opowiadali własnymi słowami na pytania, które nie sugerowały im odpowiedzi : „Jak sobie radzisz w tej sytuacji?", „Jak kształtują się obecnie twoje relacje z ludźmi?", „Co jest dla ciebie najtrudniejsze w danej sytuacji?".
NAWA: O czym mówią studenci, gdy opowiadają o swoim życiu w czasie lockdownu?
dr hab. Arkadiusz Gut, prof. UMK: O deregulacji, monotonni, a nade wszystko o nudzie. Te motywy pojawiają się u większości badanych. Nuda jednak wysuwa się na plan pierwszy.
Coś złego jest w nudzie?
Kiedy mówimy o nudzie tutaj, to na myśli mamy stan egzystencjalny, odczuwanie przymusu, tkwienia w pułapce czy monotonny ruch życia oraz powrót do minionego okresu. Nuda jest negatywnym uczuciem, pokłosiem monotonii, bezczynności oraz stagnacji. Życie aktywne zamieniło się w serię powtórzeń, spotkań z tymi samymi ludźmi, wykonywaniem w jednej pozycji tych samych zadań. Ale nie chodzi tylko o same uczucia, ale ich konsekwencje. Negatywnym efektem nudy jest zniechęcenie i wyłączeniem systemów SELF: samomotywacji, samoorganizacji. Chodzi o to, żeby rano wstać, umyć się, ubrać, zabrać do pracy. Bez takiego systemu dochodzi do całkowitej dezorganizacji życia. I to się stało w czasie lockdownu. Studenci, których badaliśmy, zatracili kategorie organizacji dnia: "rano-południe - wieczór", albo organizacji tygodnia "poniedziałek - weekend". Zewnętrzny system organizacji czasu przestał istnieć, więc próbowali zastąpić go systemem wewnętrznym, wymyślanym samodzielnie, ale nuda odebrała paliwo systemowi wewnętrznemu (czyli SELF).
Nie potrafili tego?
Co było dla mnie osobiście niezwykle interesujące to, to że oni sami z siebie podejmowali ogromną ilość środków zaradczych, żeby uciec przed tymi negatywnymi efektami nudy. Opisywali nam swoje systemy: wieszali karteczki, nastawiali budziki, prosili rodziców i znajomych, żeby im przypomnieli o zobowiązaniach. Problem w tym, że nawet jeśli zbudowali dobry system, to potem mieli duże trudności z jego egzekwowaniem. Zawalił im się system nadzoru. Bo, co sami studenci zauważyli, system planowania trzeba przygotować, ale potem trzeba dołożyć do tego system ewaluacji. To razem okazało się niezmierne trudne.
Trafiały się osoby, którym się to udawało?
Tak. I co bardzo interesujące, te osoby wiązały zdolność radzenia sobie z cechami osobowości, trwałymi lub wyuczonymi dużo wcześniej i z nich korzystali w trudnej sytuacji. Mówili nam np. "ja sobie dobrze radzę, bo jestem introwertykiem i nie muszę wychodzić na zewnątrz" albo "inni nie są dla mnie najważniejsi, staram budować sobie świat wewnętrzny". Inni z kolei mówili "ja sobie dobrze radzę, bo zawsze byłam osobą samodzielną". Ci którzy próbowali to zrobić ad hoc ponosili największe koszty.
Przy nudzie wyszedł nam też drugi, dodatkowy element, że ludzie w sytuacji nudy zaczynają wymyślać ogromną ilość nowych rzeczy, żeby tylko nie zająć się tym, czym powinni. Nuda i monotonia niektórych studentów wzmocniła, a u niektórych wywołała fenomen prokrastynacji – odkładania wszystkiego na ostatnią chwilę, na jutro z jednoczesnym zajmowaniem się aktywnie innymi rzeczami. Badane osoby zaczęły szydełkować, malować, zamawiać tysiące pudełek puzzli, uczyć się nowego języka, tresować swoje zwierzęta, wracać do minionych hobby.
Byli kreatywni?
Tak, ale ta kreatywność ma dwie strony medalu. Z jednej strony, jest niezmiernie pozytywna, bo pozwala wyłączyć się ze stanu bezczynności i wejść w stan niezmiernie potrzebnej aktywności. I w jakimś aspekcie podnosi zagrożoną samoocenę – która bez kontaktów z innymi ludźmi w realu, bez pochwał uśmiechów uznania jest zawsze zagrożona. Z drugiej strony, ich kreatywność miała wyłącznie aspekt dywergencji, czyli wymyślanie rzeczy nowych wyłącznie, żeby zabić bezczynność, za którym najczęściej nie szło żadne pogłębianie zainteresowania, czyli eksploracja - druga noga kreatywności. W efekcie atrakcyjność nowego zajęcia szybko wyczerpywała się.
Czy nauka online to za mało, żeby utrzymać strukturę dnia?
Myślę, że nasze badanie ujawniło, że system edukacji, który mamy wpracowany w szkole średniej i na studiach nie buduje w nas systemu SELF: samoplanowania i samodzielności. Cały system prac jest zewnętrznie narzucony, a my wchodzimy w jego ramy i inkorporujemy do naszego wewnętrznego systemu działania. Gdy to znika, znikają normy i plany – w efekcie pojawiają anomalie.
Okazało się, że nauka i interakcje studenckie wymagają oddziaływania na siebie. To są tak drobne duże kwestie, jak wspólne spędzanie czasu po zajęciach, dyskusje, wspólne wypicie kawy, współdziałanie, współzawodnictwo. To zbiorowość i interakcje jest budulcem norm i poczucia wartości. Tego nie da się inkorporować online. Studenci dojrzeli tę limitacje, ale stali się jej ofiarą.
O czym jeszcze mówili studenci?
O ogromnej frustracji, jaką dla nich był powrót do domu. Wszyscy badani mieli okres od roku do mniej więcej trzech lat, kiedy opuścili swoje rodziny i teraz powrót do rodzinnych domów był dla nich cofnięciem się w czasie. Z jednej strony, podkreślali, że otrzymują olbrzymią pomoc od rodziców, ale z drugiej strony, widać było, że z trybu ja-niezależnego ponownie zostali wtłoczeni w sytuację współzależności. Przerwano im w połowie drogi proces usamodzielniania się. Wielu studentów podkreślało, że nie może już patrzeć na swoich współdomowników, że nie radzą sobie z tym. To wzmocniło nudę i negatywne emocje
Czy trafiały się jakieś pozytywy lockdownu?
Tak. Kiedy zadawaliśmy pytanie, czy coś zmieniło się w ich życiu osobistym, wiele osób użyło takiej frazy, że po raz pierwszy w życiu przeszli z trybu działania na tryb refleksji. Kiedy pytaliśmy się, czego się nauczyli, w pierwszej kolejności większość naszych rozmówców mówiła, że nauczyła się czegoś na swój temat: kim są, jacy są, jakie mają słabości, a jakie silne strony, do czego chcą dążyć, co jest celem ich działania. To bardzo interesujące i pozytywne. Spojrzeli do wewnątrz i wzrosło samopoznanie
Nie wiadomo, czy nauczanie online nie stanie się, przynajmniej na jakiś czas, częstszą praktyką na uczelniach. W świetle pańskich badań - czy to może się udać?
Reasumując - przy pewnym przymusie i przekroczeniu pewnej masy krytycznej, że większość zajęć albo wszystkie zajęcia są prowadzone online, praktycznie bardzo trudno wyzwolić wśród studentów wysoki poziom samoaktywacji i dwóch składników aktywności twórczej, czyli dywergencji, to jest wymyślania rzeczy nowych oraz elaboracji, czyli wejścia głębiej w temat.
Nauka online, co potwierdza wiele badań, jest skuteczna tylko wtedy, kiedy nie jest przymusem, ale jest samodzielną wewnętrzną decyzją oraz, co pokazują inne badania, gdy zajęcia online zajmują tylko wycinek aktywności studentów, mocno stymulowany przez prowadzących, z pracą nad projektem. Jeśli chodzi o tradycyjne przekazywanie wiedzy, to efektywność kursów online w stosunku do kursów tradycyjnych radykalnie spada. W badaniach ilościowych - zrobionych obok badań narratywnych, które zrobiliśmy z wykorzystaniem licznych kwestionariuszy oraz licznych pytań o naukę online oraz pandemię na liczbie 300 osób – wyszło jasno, że studenci są mocno przekonani, że w nauce zdalnej uzyskują mniej wiedzy i nie nabywają wielu kompetencji, jakie nabywali w trybie stacjonarnym. Tego nie zmienia fakt, że oceniają prace wykładowców i samych uczelni dość wysoko. Problem jest głębszy. W nauce online, w takim wymiarze jak jest ona realizowana w trakcie lockdownu w stosunku do nauki stacjonarnej, nie następuje zwykłe zastąpienie jednej metody nauczania inną, lecz pojawia się zmiana ekosystemu zarządzającego ludzkim systemem poznawczym i systemem emocjonalnym. I tej zmiany doświadczają nasi studenci.
Dziękujemy za rozmowę.
Dr hab. Arkadiusz Gut, prof. UMK, filozof i psycholog, jest laureatem Programu im. Bekkera. Był stypendystą m.in. Fundacji na rzecz Nauki Polskiej, Fundacji Batorego i Fundacji Fulbrighta. W ostatnich latach współpracuje m.in. z uczelniami z Chin np. Beijing Foreign Studies University, Huazhong University of Science and Technology, czy Chinese University of Hong Kong. Publikuje m.in. Multilingua, Journal of Cross-Cultural, Theory and Psychology, Learning, Culture and Social Interaction, Frontiers in Psychology, Behavioral and Brian Sciences, Narratives, Journal of Cognition and Culture. Angażuje się w działalność charytatywną i społeczną, m.in. jest założycielem Fundacji Pro Liberis et Arte, której celem jest rozbudzanie ciekawości i wspieranie rozwoju dzieci i młodzieży z mniejszych miejscowości (www.letarte.org).
Polecamy także inne artykuły i wywiady na naszej stronie, dotyczące zdalnego nauczania oraz cyfryzacji uczelni:
Raport „Polskie uczelnie w czasie pandemii”: czy zaszła cyfrowa rewolucja?
"Cyfrowo rozproszeni" czy "cyfrowo zdeterminowani"? Raport o cyfryzacji szkół wyższych